dzisiaj, 30 września, międzynarodowy dzień tłumacza. dzień świętego hieronima, patrona tłumaczy, autora przekładu biblii na łacinę. włosi mówią: traduttore traditore - tłumacz to zdrajca.
zapewne najbardziej powszechną i spektakularną zdradą tłumaczy w skali światowej jest przekład biblii. w świecie hebrajsko-żydowskim istnieje wyraźne stanowisko, że tory (tzw. pięcioksięgu mojżeszowego) w przekładzie nie wolno żydom czytać i w ogóle, że tego nie da się czytać. mówi o tym choćby rabin sasza (sacha) pecaric w rozmowie z pawłem jędrzejewskim w książce „czy torę można czytać po polsku?” (kraków, 2011). oczywiście problem przekładu istnieje od zarania, od przekładu biblii na grekę (zwanego septuagintą) i na łacinę przez świętego hieronima (tzw. wulgata) i potem przez innych, często nie z oryginału tylko właśnie z łaciny choćby, na wszelkie języki świata, w tym na polski. o trudnościach, jakie tłumacze polscy natrafiają istnieje oczywiście obszerna literatura, a w latach ostatnich do głosu dochodzą młode tygrysy hebraistyki, jak między innymi marek piela w rozlicznych artykułach w sprawie (we wrześniu 2020 ukazał się jego przekład księgi rodzaju i o tym będziemy pisać osobno), czy marcin majewski w pracy „jak przekłady zmieniają biblię. o przekładach i przekładaniu pisma świętego raz jeszcze” (kraków, 2019). poczytajcie obu, a zrozumiecie, o co toczy się gra. co do przekładu tory, zwanego torą pardes lauder, przez saszę pecarica (z udziałem innych tu i tam, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że główną ideą był przekład w duchu "żydowskim”, co wyraża się m. in. uwzględnieniem komentarzy i całej tradycji żydowskiej np. w rozlicznych nawiasach kwadratowych, w której dopisuje się to, czego w tekście nie ma, a co jest jego interpretacją, czyli zdradą (proszę tę zdradę traktować niekoniecznie negatywnie). czytelnik polski może oczywiście tylko otworzyć buzię i patrzeć, co się tam dzieje. bardziej go chyba boli zdrada wobec polszczyzny przekładu księdza wujka, nawet jeśli dzieło zamieniło się zamieniło się w pomnik, czy atrapę biblii. można ją czytać jak piękne bajeczki, choć to jednak wciąż tora, biblia, i mądrych rzeczy tam niemało. o ile jednak wujek zdradza hebrajską biblię językowo, to tora pardes lauder zdradza zarówno hebrajską torę (żydowskimi komentarzami), jak też język polski - polszczyzną pokraczną, odartą z zasad, reguł i piękna. rozumiemy, że pożytek, to ten wkład żydowskiej tradycji, dający także polskim intelektualistom wiele do myślenia. ale rozkoszy czytania biblii jako tekstu literackiego już w tym nie ma, i trzeba szukać gdzie indziej. problem, że nie bardzo jest gdzie. na pewno w psalmach kochanowskiego, który swoimi słowami opowiada biblię. generalnie akurat psalmy cieszą się popularnością tłumaczy z ambicjami literackimi. poza tym, pozostaje szukać samotnych rodzynków, grzebiąc w całym keksie (kiksie) przekładu biblijnego. nadzieję budzi przekład marka pieli, pragnącego dać czytelnikowi tekst przede wszystkim płynny, zgrabny i zrozumiały. zdrada u pieli, jak on sam mówi, ma służyć jasności tekstu. ale zastanawia. na przykład, są w nim dwie wersje stwarzania świata. w jednej bóg tworzył świat od niedzieli do piątku (jakoby u żydów). w drugiej od poniedziałku do soboty (jakoby u chrześcijan). oryginał mówi, że te prace trwały od dnia pierwszego do szóstego. dnia siódmego bóg odpoczął. w oryginale jak nie było nazw dni tygodnia, tak w hebrajskim nie ma ich do dzisiaj. pozostaje życzyć sobie i tłumaczom, oby ich zdrada zawsze smakowała słodko.
Comments