top of page
d.topaz.jpg
dudu topaz
dudu topaz| דודו טופז

przełożył z hebrajskiego tomasz korzeniowski. niepublikowane gdzie indziej

fasolki | שעועית

(skecz)

 

On: Rywka...

Ona: Co?

On: Widziałaś co piszą w gazecie?

Ona: Co?

On: „Mąż zabił żonę po złapaniu jej z kochankiem”.

Ona: Co się dzieje na tym świecie. Kiedyś tak nie było.

On: To prawda.

Ona: Kiedyś szanowało się współmałżonka, nie zabijało za każdą zdradę. (Przerwa). Jakub, pamiętasz, jak się pobraliśmy - ile to już lat? Czterdzieści dwa? Wówczas obiecaliśmy sobie nie zdradzać się.

On: Pewnie, że pamiętam.

Ona: I powiedzieliśmy sobie, że kiedy któreś zdradzi, musi włożyć ziarenko fasoli do puszki.

On: Pamiętam, pamiętam.

Ona: Jakub...

On:Co?

Ona: Co powiesz na to, żebyśmy otworzyli puszki teraz?

On: Rywkełe...

Ona: No, co ci zależy, Jakub. Dziś to już niewiele zmienia.

On: Rywkełe, to nie jest właściwa chwila, naprawdę!

Ona: Jakub, co ci zależy! Idź, przynieś swoją puszkę.

On: Ale ty też przynieś swoją! (Otwiera swoją puszkę, w której są trzy ziarnka).

Ona: Trzy! Trzy razy, Jakub!!! Kto to, ta fasolka?

On: Pamiętasz, Rywkełe, w czterdziestym dziewiątym, kiedy pojechałaś do Tyberiady odpocząć po operacji, byłem trzy miesiące sam. To nie takie łatwe dla mężczyzny. Pamiętasz Miriam, siostrę Jankele?

Ona: Pewnie, że ją pamiętam! Miriam Szczerański. Jak mogłabym jej nie pamiętać? Latem byliśmy razem na jej pogrzebie.

On: Słusznie, widzisz - umarła, wszyscy umierają. Czy to dzisiaj takie ważne?

Ona: Ważne! Bardzo ważne! Ja w sanatorium po operacji, a on flirtuje z Miriam Szczerański, świeć Panie nad jej duszą! No, dalej! A to kto? (Pokazuje na drugą fasolkę).

On: To? To Hasia.

Ona: Jaka Hasia?

On: Hasia!

Ona: Hasia Deuwer?

On: Hasia Deuwer!

Ona: Ale ona umarła siedem lat temu!

On: Ale wtedy była żywa! I to jeszcze jak żywa!

Ona: Wstydź się, Jakub! A to kto, to ziarenko?

On: Rywka, naprawdę, po co się teraz denerwować?

Ona: Nie zmieniaj tematu - kto to?

On: Pamiętasz, w pięćdziesiątym ósmym, kiedy jeszcze byłem w Obronie Cy­  wil­  nej, mieliśmy duże ćwiczenia, i nagle zobaczyłem, że w jednym z domów świe­  ci się światło. Wszedłem na górę, była tam pewna kobieta. Już nie pa­  miętam, jak się nazywała. Bała się cokolwiek robić z prądem, więc wyłą­  czy­  łem jej prąd sam i potem w ciemności i w hałasie alarmu pomyliłem się, było ciem­  no, i...

Ona: Żebyś tak miał ciemność w oczach!

On: No, naprawdę, Rywkełe, nie warto się denerwować.

Ona: To okropne!

On: Rywkełe...

Ona: Co chcesz?

On: Może teraz ty otworzysz swoją puszkę i zobaczymy ile jest u ciebie.

Ona: No dobrze, otwórz.

On: Pusta!

Ona: No pewnie, że pusta!

On: Ani jednej fasolki!

Ona: No pewnie! Co ty sobie myślisz, że ja jestem Miriam Szczerański, albo Hasia Deu­  wer?

On: Świeć Panie nad jej duszą.

Ona: Oby leżały obie obok tej, co się bała prądu!

On: Rywkełe!

Ona: Co?

On: Rywkełe, popatrz mi prosto w oczy!

Ona: No dobrze, niech już będzie, czy to dzisiaj ważne. Chcesz prawdy - proszę: pa­miętasz, kiedy było oblężenie, nie było nic do jedzenia...

On: Tak...

Ona: A ja przez dwa tygodnie, co dzień, dawałam ci zupę fasolową...

On: Rywkełe!

Ona: No, pewnie. Ty nie pytałeś skąd mam fasolę! Ciebie to nie obchodziło! Dawałam tobie fasolę, którą ja oszczędzałam, i nie zawsze było mi przyjemnie z tego powodu... Najważniejsze, że ty miałeś co jeść!

bottom of page