top of page
STL.PNG

stowarzyszenie tłumaczy literatury

hebraiści - członkowie stowarzyszenia.

stl.org.pl/baza-tlumaczy

stl czlonkowie.PNG
gintyllo.png

jan chryzostom gintyłło (1789-1857)

Jednym z pierwszych hebraistów polskich był Jerzy Liban z Legnicy, a Uni­wersytet Jagielloński, gdzie Liban wykładał w 1520 roku to jed­na z pier­wszych uczelni umożliwiających studia hebrajskie. W Króles­t­wie Polskim na początku XIX wieku języków wschodnich na­uczało is­t­niejące przez 21 lat od 1803 roku Seminarium Główne w Wilnie.

Kie­dy w 1808 roku rozpoczął tam studia Jan Chryzostom Gintyłło ży­dow­­ska populacja Królestwa sięgała dziewięciu procent ogółu lud­noś­ci. Spośród niej dwieście dzieci miało możliwość świeckiej nauki w pier­­wszej szkole otworzonej właśnie w Wilnie, przy udziale tam­tej­sze­go Uniwersytetu i za jego przyczyną z uwagi na wstrzymanie pomo­cy, po sześciu miesiącach zamkniętej.

Później Gintyłło wyda książeczkę „Nauka czytania po polsku dla mło­dzi wyznania starozakonnego”, co ma miejsce w 1817 roku, tuż przed ut­worzeniem w Królestwie Polskim szkół elementarnych dla mło­dzie­ży żydowskiej. W 1820 do trzech istniejących takich szkół uczęszcza około 300 uczniów. Od 1818 w War­szawie istniało kilka szkół elemen­tar­­nych prywatnych wyłącznie dla dziewcząt.
W Galicji wcześniej, bo już od 1785 powstają szkoły publiczne świec­kie (od 1789 istniał przy­mus szkolny dla młodzieży żydowskiej). Po­do­bnie jak w Królestwie akcja miała cel rusyfikacyjny i poprze­dzo­na była „Statutem o urządzeniu Żydów” zatwierdzonym przez cara Alek­san­­dra I w 1804 roku, tak w Galicji chodziło o germanizowanie Żydów, co oczywiście nie podobało się szerokim kręgom ludności żydowskiej. Stąd m.in. w 1813 roku w Tar­no­polu powstała świecka szkoła elemen­tar­na z jęz. wykł. polskim i niemieckim. W zaborze pruskim jak w­szy­s­­­tkie dzieci tak i żydowskie podlegały obowiązkowi szkolnemu w sz­ko­­­łach publicznych.

Nie wiadomo jakie motywacje legły u podstaw zainteresowania Jana Chry­zostoma Gintyłły językiem hebrajskim, wiadomo jednak, iż wy­ko­rzystał je później nie tylko do dysput z rabinami, mającymi nakłonić ich do porzucenia błędu odrzucenia Chrystusa, ale i do prób przys­wo­je­­nia młodzi żydowskiej polskiej kulturze. Oczywiście nawet jeśli podobne ten­den­cje, czego przejawem była m.in. sławna praca Loena Pinskera z Odessy „Autoemancipation” z koń­ca wieku,  nie są jeszcze powszechne, choć w Królestwie słowo „e­man­cypacja” wobec Żydów znane jest na jego początku — takie, je­sz­cze nieznaczne próby pozyskania Żydów dla polskiej kultury is­t­nieją w tym samym czasie niezależnie od późniejszych wysiłków Gin­tyłły i sta­nowiska samych Żydów.   W 1810 roku Samuel Baum, uwa­żany za pier­wszego Żyda krakowskiego publikującego swe prace w języku pol­s­kim, wręcza Fryderykowi Augustowi, księciu war­szaw­skie­mu polski prze­kład ustępu o etyce z „Sefer ha-brit” Pinkasa Eliasza - autora z Wil­na.

Sto lat później sytuacja zmienia się do tego stopnia, iż obecność w pol­­­­skiej kulturze Żydów między innymi z powodu skali zjawiska, staje się przedmiotem niechęci części polskiego społeczeństwa.

 

Gintyłło nie był pierwszym, który Żydom w Polsce sprzyjał, ale był bo­­­daj pierwszym, który napisał dla nich polski elementarz i hebrajsko-polski słownik. Najnowsza polska encyklopedia powszechna milczy o tym ze wszech miar ciekawym człowieku. Wśród nielicznych źródeł wiadomości o nim podaje Julian Bartosze­wicz w „Encyklopedii Powszechnej” Orgelbranda, Tadeusz Turkowski w „Polskim Słowniku Biograficznym” i Janusz Bazydło w  „Encyklo­pe­dii Kato­lickiej” (TN KUL). Bibliografię zamyka kilka wspominek oraz jedyna monografia wydana w 1928 roku w Wilnie, napisana po ży­dow­sku (w ji­disz) przez Pinchasa Kona i dotąd nieprzetłumaczona „Dos erste heb­reisz-idisze leienbuch fun der poiliszer szprach un zein mechaber der biskup Jan Chryzostom Gintyłło” (Pierwsza hebraj­s­ko –żydowska czytanka polska i jej autor biskup Jan Chryzostom Gin­tył­ło). Kon podaje jednak, iż Gintyłło w pierwszej połowie XIX wieku był w kręgach katolickich postacią zna­ną, a noty o nim znajdują się we wszystkich polskich ogólnych i kato­lickich encyklopediach, choć mają cha­rakter stereotypowy.

Se­mi­narium Główne w Wilnie odegrało istotną rolę zarówno w historii Ko­ścioła katolickiego w zaborze rosyjskim, jak też jako znaczny polski oś­rodek studiów orientalistycznych. Gintyłło rozpoczyna naukę po ro­cz­nym pobycie w seminarium kra­s­ławskim. Ma 19 lat i pod wpływem orie­ntalisty ks. Szymona Fe­lik­sa Żukowskiego wykładającego w Semi­na­rium hebrajski, zaczyna interesować się tym językiem. Greki i ła­ci­ny uczył się prywatnie u Godfryda Grod­dec­ka (Grodka) profesora Uni­wersytetu Wileńskiego, nauczyciela Mickie­wicza i Lelewela. Jidisz znał bodaj z dzieciństwa. Sam ks. Żukowski jed­nak porzuca studia o­rien­talne, choć go książę Adam Kazimierz Czar­toryski na Krym wy­sy­łał celem poduczenia arabskiego. Czarto­rys­ki koresponudjący z Tade­u­szem Czackim w sprawie wprowadzenia wykładów hebrajskiego, chal­­dejskiego i arabskiego do Liceum Krze­mie­nieckiego szanuje Gi­n­tył­łę, którym zainteresuje się poprzez Jó­zefa (?) Zawadzkiego, wydaw­cę Gintyłły. Wysoki poziom kształcenia i duże wymagania uczelni sprawiają, że
w tym samym 1808 roku inni studenci rezygnują. Wśród nich Niko­dem Milewicz, kleryk archidiecezji mohylewskiej „wyprasza się z se­mi­naryum iako niesposobny do tak wielu obiektów Nauk słuchania”, a inni, jak Bowblewicz i Daukszewicz w 1810 roku sami zmuszali do ich wydalenia. Ci dwaj, być może właśnie od nadmiaru nauk „włóczyli się po mieś­cie, pili, wielu z sobą po nierządnych domach wodzili i ze­p­suli”. Nie koniec na tym. Po wyjściu z Seminarium „ujechaw­szy jed­nak milę drogi, ale żałując miasta, które im tylu dostarczało roz­rywek, postanowili i tę ostatnią chwilę swego pobytu w Wilnie spę­dzić jak naj­weselej (… i przedostawszy się za rogatki) całą noc pili w trak­tye­rze na Pohulance w niegodnem swoiem towarzystwie”.

 

Sam Gintyłło jednak takiej nabiera do nauki ochoty, że wraz z dwoma in­­ny­mi studentami wnosi w maju 1812 roku o pozwolenia pozostania w Se­­minarium na rok piąty „dla pogłębienia znajomości Pisma świę­te­go, historii Kościoła, literatury hebrajskiej, greckiej i łacińskiej”. Mie­­siąc później jednak po wkroczeniu do Wilna wojsk napoleońskich w semi­na­rium umieszczono 67 chirurgów wojskowych ze służącymi i kompa­nię strzelców. Klerycy pojechali na wakacje, prócz ostatniego ro­ku bliskiego święceń kapłańskich. A kiedy do Seminarium trafia 600 żoł­­nierzy regimentu westfelskiego, na miejscu zostaje tylko 17 star­szych kleryków kończących studia.

W otwartym ponownie w 1916 roku Semina­rium prefektem łacińskim  znajdujemy Gintyłłę, który rok później w zastępstwie ks. Bob­row­skie­go wykłada tam Pismo święte.

Niewiele jest dat w ułożonym przez nas życiorysie Gintyłły, ten bo­wiem życie całe niemal spędził na gromadzeniu i studiowaniu ksiąg, a przecież dat kolejnych nabytków i lektur do curriculum powszechnie nie wpisuje się. Poświęcił się literaturze hebrajskiej i „gdyby żył w Nie­m­czech lub w Anglii — pisze Julian Bartoszewicz — imię jego by­łoby znakomite, rozg­łoś­ne, jako wielostronnego uczonego i pier­w­sze­­go hebraisty”.  Ów za­pał do studiów idzie u Gintyłły w parze z bra­kiem talentu wykładowcy i jak się wkrótce przekona, brakiem talen­tów w administracji. Zostawszy w 1821 roku kanonikiem kapituły żmu­­­dzkiej, około 1824 asesorem Ko­le­gium Duchownego w Peter­s­bur­gu nie bez późniejszych kłopotów, w 1838 z nominacji cesarza sufra­ga­nem żmudzkim (telszowskim), w końcu otrzymawszy w 1844 roku za­rząd die­cezji żmudzkiej, odznaczany orderami św. Anny (1835), św. Wło­­­dzimierza (1841) i św. Stanisława (1846) nie zawsze znajduje uz­na­nie i mimo starań rządu Watykan do końca odmawia nu nominacji.

Na ile zaważyły na braku takiej decyzji opinie o nim, że „mimo posia­da­n­ia wielkiej biblioteki i znajomości języków jest człowiekiem, z któ­­rym o niczym i w żadnym języku rozmówić się nie sposób” (T. Tur­­kowski, PSB, T. VIII), że „odznaczał się charakterem trzpio­to­wa­tym (…) i nie umiał utrzymać ani powagi kapłańskiej, ani zachować pro­­stej przyzwoitości” nie wiadomo. Mikołaj Mianowski określa go na­wet jako intryganta. W 1850 roku ustępując biskupowi M. Wołon­czew­s­kiemu Gintyłło zamknął się razem z księgozbiorem i własną trumną w re­zydencji biskupiej w Olsiadach, pędząc tam żywot erudyty i bib­lio­­fila. „Mieszkanie miał jak muzeum — pisze Julian Barto­sze­wicz po­dający liczbę 30 tysięcy tomów jego biblioteki — półki i stoły uginały się pod woluminami dzieł, ściany osłaniały się u niego map­pa­mi, po­to­ka­mi historyi kościelnej i świeckiej, obrazami świętych i por­tre­tami pa­pieżów, doktorów kościoła i uczonych mężów. Pracował bez odpo­czyn­ku. Wszystkie dochody swoje obracał na zakup książek; w tym celu odbywał sam podróże po Niemczech. W Lipsku, Wiedniu, Ber­li­nie, w Petersburgu, nabywał rzadkie i kosztowne dzieła; tak połowa księgarni sławnego niegdyś księgarza i antykwariusza w Pe­tersburgu Greffa, przeszła na jego własność. (…) Nauka jednak nie była u niego celem ale środkiem. Gintyłło był to człowiek pra­k­ty­cz­ny. Zapalił się do nawracania nie katolików, a zwłaszcza Żydów”.

Wi­­dzia­l­nym i jedynym efektem jego ciężkiej pracy pozostał ele­men­tarz z 1817 roku „Nauka czytania”, choć jego wydawca, wileński księ­garz  Józef Zawadzki rok wcześniej komplementując autora przed Cza­r­­toryskim donosił o zamiarze publikacji elementarza arabskiego „do  uży­­cia Tatarów tutejszych oraz dla ichże książkę do nabożeństwa co­dziennego w tekście arabskim z tłumaczeniem polskim”.  O dąże­niach Gintyłły do nawracania Żydów świadczą wyraźnie tytuły prac jakie po­zo­stały w rękopisie. Gdzie pozostały nie wiadomo. Ponieważ biblio­te­ka podzielona po śmierci Gintyłły trafiła w jednej części do se­mina­rium w Kownie, a w drugiej do bernardyńskiego klasztoru w Kre­tyn­dze, Pinchas Kon w swojej pracy sugerował w 1928 roku, iż właśnie
w tamtejszym klasztorze mogą znajdować się niedrukowane dzieła Gintyłły, wśród których wymienia się „Wypisy wszystkich miejsc z Tal­­mu­du i z dzieł rabinicznych o Messyaszu i religii chrześcijańs­kiej”, „Roz­pra­wę o prawdziwości przyjścia Messyasza” (w języku heb­raj­s­kim), „Ka­te­chizm ka­to­licki dla żydów” (napisany w języku jakiego starozakonni nasi używają na Żmudzi), tysiącstronicowy „Słownik heb­raj­sko-polski” nad­to wiele drob­nych rozpraw oraz tajemnicze „grube tomy”.

Dlaczego nie wydał tych prac? Czy można uznać, że jego intencje zgo­d­­ne były z budzącym się ruchem asymilatorskim Żydów? Kim był dla Żydów i dla Kościoła? Może dysputy jakie prowadził z uczonymi Ży­da­mi przekonały go o jałowości walk Kościoła z Synagogą o dusze. Re­zy­g­­­nując pozostawał jakkolwiek w zgodzie z duchem sentencji po­mie­sz­czonej w rubryce „Zdania obyczajowe” własnego elementarza „St­rzeż się mieszać w cudze sprawy, bo sobie rzadko, a prawie nigdy dru­gim nie dogodzisz”.

Gintyłło umarł w sierpniu 1857 roku. Pochowano go w grobie, który so­bie w kościele parafialnym za życia zbudował. Odnalezie­nie jego prac może mieć dzisiaj znaczenie jedynie poznaw­cze, historyczne, użytkowe raczej nie, choć pewnych korzyści można spodziewać się po wspomnianym słowniku.

justyn pranajtis.jpg

justyn pranajtis (1861-1917)

justyn pranajtis.png
bottom of page